środa, 14 marca 2018

Roślinna natura ludzka w literaturze.



Jak w szczerym polu galijski chart nagle upatrzy zająca, ten ściga zdobycz, a ten ocalenie. Już, już, zda się, dogania, tylko chrapami rozdętymi ślad potrąca. Zając sadzi niepewny losu, czy go nie pochwycą, czy wymknie się śmierci i zostawi za sobą pysk łakomy.

Tak i oni, bóg i dziewczyna [Feb i Dafne], on rączy nadzieją, ona strachem. Jednak ten, co ściga, leci na skrzydłach Amora, więc szybciej biegnie, nie spoczywa, dopędza prawie, owiewa oddechem jej włosy rozsypane po szyi. Opadła z sił, pobladła, strudzona szybką ucieczką, stanęła nad brzegiem Penejosa, woła:
- Ojcze, ratuj, jeśli jesteś bogiem. Albo rozstąp się, Ziemio, albo zabierz moją piękność, przemień postać.

Zaledwie to wyrzekła, dziwne odrętwienie wiąże jej ciało: miękką pierś obleka cienka kora, włosy przechodzą w liście, ramiona w gałęzie. Stopę, tak lekką dotąd, pętają twarde korzenie. Z czoła wystrzela wierzchołek, ale wdzięk jeszcze pozostał. Jeszcze ją kocha Febus. Kładzie rękę na pniu i czuje, jak pod świeżą korą drży jej serce. Obejmuje gałęzie jak żywe ciało ramionami, całuje drewno, ale drewno jeszcze odpycha pocałunki.- Jeżeli nie możesz być żoną - rzecze bóg - bądź chociaż moim drzewem. Zawsze będziesz ozdabiać, o drzewo laurowe, moje włosy, lirę, mój łuk. Ciebie otrzymywać będą w darze wodzowie Lacjum [Rzymu], gdy wśród głosów tryumfu wstępować będą na Kapitol. Ty staniesz przed pałacem Augusta - straż najwierniejsza, równie jak dąb czczona. A tak jak z mojej głowy zawsze młodzieńcze spływają kędziory, ty także nie trać nigdy swych zielonych liści.

Gdy skończył mówić Pean, skłonił się laur gałęźmi, pochylił wierzchołek.


Metamorfozy, Owidiusz, I, w.452-567, Ossolineum 2004.



Kiedy jeszcze mówiła, jej nogi przykryła ziemia, z paznokci wyrosły zakrzywione korzenie, które podtrzymują wysoki pień, kości stały się twardym drewnem, szpik został w środku, krew zmieniła się w soki, ramiona w długie konary, palce w małe gałązki, skóra stwardniała w korę. 
I już rosnące drzewo przykryło jej ciężarne łono, zasłoniło jej piersi i szyję. Nie mogła już dłużej znieść oczekiwania, pochyliła się pełznącemu w górę drzewu i zatopiła swoją twarz w korze. (...)
Tymczasem występnie poczęte dziecię dojrzało w drzewie i starało się uwolnić opuszczając swą rodzicielkę. Pośrodku ciężarnego drzewa pojawiło się wzdęcie. Brzemię uciskało matkę ciężarem. (...)
Wtedy w drzewie otworzyła się szczelina i wydało z rozłupanej kory swoje brzemię - żywego chłopca.  

Metamorfozy, Owidiusz, X, w. 490-514, Ossolineum 2004.







Niegdyś w tych borach rodzimi Faunowie
Mieszkali wespół z nimfami, a także
Mężowie z twardych pni dębu zrodzeni,
Którzy nie mieli ani obyczaju,
Ani ogłady, i nie potrafili
Ani zaprzęgać wołów, ani zbierać
Zapasów, ani gospodarzyć zyskiem
Gałęzie jeno i surowe z łowów
Jadło karmiło ich.

Eneida, Wergiliusz, VIII, w. 314-322


Właśnie matce Diońskiej i bogom, pospołu
Z królem niebian - białego zabijałem wołu
Na brzegu, wróżby czyniąc przy zaczętym dziele;
Przypadkiem obok wzgórek był, kędy się ściele
Krzak mirtu, w krąg ostrymi nasrożon gałązki.
Podchodzę, splot krzewiny oderwać chcę wąski
Od ziemi, by zielenią przystroić ołtarze,
Gdy zjaw straszny i dziwny się oczom ukaże:
Gdy bowiem pierwsze drzewko z pękniętych korzeni
Wyrywam, tajnych przyczyn wybadać chcąc związek:
Ono krwią broczy ziemię; mnie zimny dreszcz ciałem
Zatrzęsie i krew w sercu się zbiegnie struchlałem.
(...)
Lecz skoro trzecią gałąź, już z większym mozołem,
Kolany wsparty w piasek, wyrywać zacząłem -
Wymówię, czy zamilczę ? - żałosny wśród głuszy
Jęk brzmi z kopca i taki głos wpadnie w me uszy:
"Czemu szarpiesz biednego ? Ach, oszczędź mię w grobie
I zbożnych rąk swych nie plam ! Nie obcym mnie tobie 
wydała Troja, krew ta nie z drzewa wytryska.
Ach, rzuć ziemie okrutne, rzuć chciwców siedliska !
Jam Polidor; żelaznych tu wbił mnie do ziemi
Rój pocisków i wyrósł kolcami ostremi..."

Eneida, Wergiliusz, III, w. 19-46









Byleś ty go łaską wspierał, Zeusie, boże !
Lecz powiedz mi [ Odysie ], kto jesteś ? Skąd ród twój pochodzi ?
Przecież nie dąb bajeczny, nie kamień cię rodzi ?

Odyseja, Homer, XIX, w.166-168, Kraków 2010.






Pewnego dnia żona cypryjskiego króla Kinyrasa przechwalała się głupio, że córka jej Smyrna piękniejsza jest od Afrodyty. Bogini pomściła tę obrazę powodując, że Smyrna zakochała się w swoim ojcu i pewnej ciemnej nocy, gdy jej piastunka tak go upiła, że nie zdawał sobie sprawy z tego, co robi, weszła do jego łóżka. Kinyras odkrył później prawdę, że jest ojcem i dziadkiem nie narodzonego jeszcze dziecka Smyrny, i w straszliwym gniewie chwycił za miecz i wypędził ją z pałacu. Dogonił ją na szczycie góry, ale Afrodyta pośpiesznie zamieniła Smyrnę w drzewo mirry, które król mieczem rozłupał na dwie części. Z drzewa wypadło dziecię Adonis. 

Mity greckie, Rober Graves, W-wa 1992, s.75







W sekretnej historii to, co ostatecznie na drodze ewolucji przekształciło się w człowieka, nie tylko musiało pokonać roślinny etap rozwoju, ale też pierwiastek roślinny do dziś stanowi ważną część każdej istoty ludzkiej.

Gdybyśmy wydobyli z ludzkiego organizmu współczulny układ nerwowy i sprawili, że stanąłby samodzielnie w pozycji pionowej, przypominałby swoją sylwetką drzewo.

Jak powiedział mi kiedyś jeden z najlepszych brytyjskich homeopatów, pięknie ujmując tę myśl, "współczulny układ nerwowy to podarunek królestwa roślin dla fizycznej powłoki człowieka".


Sekretna historia świata, Jonathan Black, rozdz. Ogród Eden, s.57, Sopot 2011.




Gałązkę z dużej ułamałem śliwy.
Czemu kaleczysz ? - jęknął pień, a znamię
Ciemną czerwienią podbiegło krwi żywej,
I znowu biadał: Czemu rwiesz mi trzewia ?
(...)
Więc z pnia  się nagle odezwały jęki,
(...)
Gdy dusza nasza, sama na się wściekła,
Pożegna ciało na pobyt jej dane,
Minos ją zsyła do siódmego piekła.
Śród lasu, w miejsce wprzód nie wyszukane
Pada przygodnie, jak ją wiatr ułowi;
Padłszy, kiełkuje, niby ziarnko lniane.
Wypuszcza pędy, drzewkiem się odnowi;
(...)
Tedy przewodnik mój wziął mię za rękę
I wiódł do krzewu, co daremnie biada
I krew z ran sączy za niesłuszną mękę. 


Boska Komedia, Dante, Piekło: Pieśń Trzynasta.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz