piątek, 21 maja 2010

Polski mit założycielski





                           "Jezus na prezydenta" to w podtytule nowela filmowa. Sposób prowadzenia narracji, budowania postaci jest typowy dla scenariusza filmowego. Zresztą sam autor, Zbigniew Masternak w rozmowie z wydawcą Piotrem Mareckim wspomina, że ta dość chuda książeczka jest literacką wersją scenariusza, który powstawał w Krakowskiej Szkole Scenariuszowej. Każdy króciutki rozdział (jedno - trzy kartkowy) to jakby jedna scena filmowa. W sumie jest tych rozdziałów 47, takich jakby scen, stron 98, ale mimo że, jedna strona scenariusza to przeważnie jedna minuta filmu, wiele scen tutaj jest bardzo krótkich. Być może jest to około 60 minut.  Nie dało się nie zauważyć, że przynajmniej w dwóch miejscach narrator przyjmuje punkt widzenia scenarzysty, używa określeń przeznaczonych dla reżysera i operatora, np. " Chmara dzieciaków obsiada Jezusa. Ząbek, który niedawno został przydzielony do ochrony Jezusa, robi dyskretne zdjęcia. Zbliżenie na jedną z takich fotografii - widzimy szczęście na twarzach dzieciaków". W tej powiastce, czy jak kto woli mikropowieści, występują również dwa punkty zwrotne, zgodnie z założeniami konstrukcji scenariusza filmowego ( patrz: Scenariusz. Niedoskonałe odbicie filmu, Maciej Karpiński, 2004). Opisy sytuacji są ograniczone do minimum, dialog nieprzegadany, tym tekstem rządzi akcja - dużo się dzieje, a sceny są krótkie. Czyta się więc Jezusa bardzo szybko i z przyjemnością. Można się nawet zastanawiać, czy właśnie nie warto pisać powieści w taki właśnie sposób, jak scenariusz filmowy, może jedynie warto by było dołożyć scen, poszerzyć fabułę o... Właśnie, poszerzyć o detale. Gibson zrobił film trzygodzinny na podstawie Ewangeli. Masternak Gibsonem nie będzie, bo... jest minimalistyczny. Jego Jezus nie ma w sobie liryzmu, jest twardy, bardzo męski. Same żyły i mięśnie, bez mięsa, które tak bardzo wszyscy przecież lubią.

                            Jezus przybywa ponownie na Ziemię, tym razem do Polski. Jego celem jest zebranie owoców swojej nauki i męki na krzyżu dwa tysiące lat temu. Chce stanąć do wyborów prezydenckich III RP, na dworcu centralnym zbiera pieniądze na kampanię wyborczą. Wierzy, że Polacy wybiorą go na prezydenta Polski. Jednak już od razu spotykają go kłopoty. Z dworca zgarniają go policjanci pod zarzutem rzebractwa. I tak się zaczyna ta historia, ten mit o miłości i ludzkim występku. Historia się powtarza, bo nie jest to prawdziwa historia, ale mit, czyli zbiór wydarzeń, w które ludzie wierzą i chcą wierzyć. Nie zabraknie w nim "Judasza", św. "Pawła", "Piłata" czy "Marii Magdaleny". Po lekturze Jezusa ma się wrażenie, że ten schemat fabularny, ten mit leży u podłoża polskiej myśli politycznej i historiozoficznej. Jezus jako szlachetna, ale przegrana figura, czyli ktoś, np. obywatel szlachetny, mądry, ale przegrany. I Jezus jako cały kraj - Polska, szlachetna, tolerancyjna ( wprawdzie wybiórczo i zależy kiedy dla kogo, ale jednak bywało, że i tolerancyjna, np. dla innowierców, w tym Żydów, kiedy na zachodzie Europy w tym czasie szalała inkwizycja), ale przegrana. Nie wiem czy o to chodziło Masternakowi, o taką prostą alegorię, ale takie właśnie nasunęły mi się wnioski. Do lektury jeszcze raz zachęcam ze szczerego serca.


Jezus na prezydenta.
Zbigniew Masternak
Ha!art
Kraków 2010

3 komentarze:

  1. http://ha.art.pl/komentarze/953-tajna-polska-recenzuje-nowele-filmowa-masternaka.html

    OdpowiedzUsuń
  2. http://www.radiomoreleigrejpfruty.com/Archiwum,a,0.html

    OdpowiedzUsuń